Moje pudło z arcydziełami kina cz. III
Minęło sporo czasu od ostatniej notki, w której – tak jak zamierzam dzisiaj – prezentowałem kolejnych pięć filmów z mojej listy arcydzieł. Na początku wydawało mi się, że cała seria dokona się w ciągu maksymalnie dwóch miesięcy. Niestety zapał do pisania czegokolwiek na moim blogu zanikł we mnie, chociaż jakoś szczególnie go o to nie prosiłem. Po prostu, zabrał się i poszedł. Dziś jednak coś mnie wzięło i o to jest kolejna piątka. Niechaj zaciekawi i służy.
Udostępnij

Baza ludzi umarłych

- Reżyseria:
- Czesław Petelski
- Produkcja:
- Polska (1958)
- Gatunek:
- dramat
- Rok:
- 1958

Trudno w kilku zdaniach zrelacjonować wybitność tej produkcji. Kiedy do niej zasiadłem, nie spodziewałem się nawet połowy tego, co ostatecznie twórcy filmu nam po sobie zostawili. Pierwsze co przykuwa i musi przykuwać, to wyjątkowa obsada; gromada najwybitniejszych polskich aktorów tamtego czasu. Ale jak się potem okazuje, to nie koniec, a film z minuty na minutę zaczyna wciągać, hipnotyzować, by ostatecznie nie chcieć wypuścić widza ze swych objęć i marny trud tego, kto próbuje uciec. Wszystko udekorowane mistrzowskimi dialogami, których odpowiedników próżno szukać w polskiej kinematografii. Zdecydowanie głęboko ukryta perełka polskiego kina, a i jeszcze jedna z najlepiej zekranizowanych w polskim kinie powieści.

Matka Joanna od aniołów

- Reżyseria:
- Jerzy Kawalerowicz
- Produkcja:
- Polska (1961)
- Gatunek:
- horror, psychologiczny
- Rok:
- 1961

Jest jeden termin, który dobitnie oddaje wielkość tego filmu – opus magnum. To, co osiągnął Kawalerowicz tym dziełem, ani wcześniej, ani później nawet w zbliżonym stopniu nie posiadało chociaż jednego odpowiednika w jego filmowym portfolio. „Matka Joanna od aniołów” dosłownie zapiera dech w piersiach. Krystaliczna teatralna forma przeniesiona w filmowe kadry, każdego kto wrażliwy na sztukę filmową bezlitośnie oszołamia. Ten psychologiczny dreszczowiec ma słabą konkurencję nie tylko w polskiej, ale i w światowej kinematografii. Nie ma takiej sekundy filmu, w której prezentowany w nim spektakl nie jest spektaklem genialnym. Film nie tylko pod względem warsztatowym jest światowym arcydziełem. Powieść Iwaszkiewcza w tej postaci, to także arcymistrzowskie wyjście w filozoficzno-teologiczną podróż, która na tle innych polskich produkcji, nadaje temu obrazowi szczególnej głębi i wybitności. Nawet nie jestem do końca pewien, czy termin „arcydzieło” wystarczająco oddaje potęgę tego filmu.

Prawda

- Reżyseria:
- Henri-Georges Clouzot
- Produkcja:
- Francja (1960)
- Gatunek:
- dramat, sądowy
- Rok:
- 1960

O mistrzowski dramat sądowy jest naprawdę trudno. Jest wiele świetnych produkcji tego gatunku, ale znikoma ilość tych, które potrafią okazać się soczyście wybitne. „Prawda” Clouzot’a okazuje się w tej mierze jednym z wyjątków. I gdy wydaje się, że przesyt rozterek miłosnych w filmie może męczyć, to jednak niesamowicie solidna fabuła, aktorstwo i warsztat twórców powodują, że film ogląda się w pełnym oderwaniu od tego, co po za ekranem. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Brigitte Bardot w tym dramacie nie tylko fascynuje tym, co tygrysy w kobietach lubią najbardziej, ale i aktorsko okazuje się niepowtarzalnie wybitna. Nie trudno posądzać ją o to, że odegrała w tym filmie swą życiową rolę. Nie ma potrzeby i zwyczajnie nie wypada angażować się tutaj w szczegóły scenariusza. Film Clouzot’a należy do tych widowisk, których oglądanie ma tylko wtedy sens, gdy startujemy do niego w kompletnej ignorancji na temat tego co na nas czeka. Absolutna perła gatunku.

Rękopis znaleziony w Saragossie

- Reżyseria:
- Wojciech Has
- Produkcja:
- Polska (1964)
- Gatunek:
- dramat, fantasy
- Rok:
- 1964

No tutaj żartów nie ma. Arcydzieło Hasa, to zdecydowanie pierwsza trójka jeśli chodzi o osiągnięcie polskiej kinematografii. Rozmach z jakim ów ekranizacja powieści Jana Potockiego została zrealizowana musi budzić i budzi bezgraniczną fascynację nad wybitnością jej twórców. Plejada najwybitniejszych polskich aktorów wspina się w dziele Hasa na wyżyny swoich talentów. Struktura fabuły nie tylko nosi znamiona wybitnej formy, ale jednocześnie wprowadza widza w komplikacje jakie targają jej głównym bohaterem. Właśnie to szczególnie czyni „Rękopis” produkcją o jaką trudno nie tylko w polskim, ale i światowym kinie. Mistrzostwo warsztatowe we wszystkich aspektach. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto do „Rękopisu” Hasa prędzej czy później nie wróci.

Harmonie Werckmeistera

- Reżyseria:
- Béla Tarr
- Produkcja:
- Węgry (2000)
- Gatunek:
- dramat
- Rok:
- 2000

Obok genialnego „Lotu nad kukułczym gniazdem”, „Harmonie Werckmeistera”, to według mego gustu drugi najdosadniej rozprawiający się ze zniewoleniem i w dużej mierze także totalitaryzmem film. Coś je jednak od siebie różni. W ekranizacji Formana mamy do czynienia z obrazem skupiającym się na jednostce, zaś fabuła, a szczególnie postać McMurphy’ego, powoduje, że film staje się niemal filmem akcji, bo nawet jeśli główny bohater siedzi na krześle, nic nie mówi i niczego nie robi, to mamy tę pewność, że najpewniej już coś kombinuje; trwa w nieustającej misji zmieniania otaczającej go rzeczywistości. U Tarra sprzeciw wobec zniewolenia i totalitaryzmu zawiera się w formie literackiej, piękna prozy i filozoficznej głębi jej głównego bohatera. Tu zniewolenie przedstawione jest w perspektywie społeczności, nie jak u Formana jednostki, a metafora u Tarra, dłuto, którym projektuje nam świat swej opowieści, czyni z niej wyjątkowa dla widza wycieczkę jak najdalej od przeciętności, z którą nie chcemy mieć do czynienia. Nie sposób także zaznaczyć genialnego warsztatu. Muzyka i przede wszystkim zdjęcia, to u Tarra stała nad-wybitność. Wprowadzają w osłupienie.
Komentarze tylko dla zarejestrowanych użytkowników
Zaloguj się | Rejestracja