Imigracja zarobkowa. Co złe, a co dobre.
W wyniku kolejnej spopularyzowanej przez media i polityków burzy traktującej o napływie imigrantów do Polski, zupełnie naturalnie pojawiły się spory o to, co złe, a co dobre w tym procesie. Ktoś dostrzega w nim potencjał rozwojowy, a inny potencjał rozwoju, ale wszystkiego tego, co niedobre. Jest to dyskusja z tych, w których w ogólnym podsumowaniu najczęściej obie strony mają rację. Ale Polacy przecież nie będą w ciszy i milczeniu trwać, jeśli pojawia się możliwość posprzeczania się o sprawy ważne. To nawet dobrze, bo jest dzięki temu iskierka nadziei, że to poważne zagadnienie znajdzie istotne miejsce w rozległej czasowo debacie o wyzwaniach przed jakimi stoi nasze państwo, a nie zostanie potraktowane w sposób tak zupełnie durny, jak dekady temu zostało potraktowane na zachodzie.
Udostępnij
Jedno trzeba wspomnieć niezależnie od różnic w patrzeniu na zjawisko legalnej imigracji. Stosunkowo w tym aspekcie Polska jest jeszcze na etapie pierwszego z nim kontaktu. Te kilka lat, to dalece za mało by wyciągać daleko idące wnioski. Zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkie negatywne konsekwencje związane z tym nieuniknionym dla nas procesem. Pojawia się na przykład temat zagrożenia przestępczością. Akurat w kwestii przyjezdnych ze Wschodu, którzy są dominującą w tym procesie grupą, nie trudno już w pierwszym okresie wyjąć taki argument, bo co by nie pisać, ów rejon ma z tym problem, z przyczyn zapóźnienia cywilizacyjnego, a tym samym oczywiste jest, że imigranci z tego regionu w jakimś stopniu sprowadzają ze sobą tego typu bolączki. Nie mniej jeśli temat dotyczy imigracji zarobkowej jako tako i mamy oceniać jej ogólny skutek, to jeden tylko aspekt przestępczości nie jest w zasadzie żadnym argumentem za tym, by na jakąkolwiek przyjezdną społeczność, a już tym bardziej ogółowi przyjezdnych przypisywać cechę problemu rangi strukturalnej. Istotne jest jak na przestrzeni dłuższego okresu stosunek korzyści do strat we wszystkich aspektach wygląda. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że w tej kwestii bilans Polski jest in plus. Jednak to nie znaczy, że można lekceważyć zagrożenia. Przytaczane tu i ówdzie statystyki odwołujące się do ilości popełnianych przez cudzoziemców przestępstw, tezy o tym, że wspomniana imigracja zarobkowa jest dla Polski w tym momencie jakimś szczególnym problemem nie potwierdzają. Naszym problemem może być jednak nieprzygotowanie państwa do zmierzenia się z negatywnymi skutkami tego procesu oraz brak zdolności skutecznego zablokowania rozrostu wszelkich patologii jakie masowa imigracja może ze sobą przynieść. W ujęciu globalnym system może nie nadążać z prawidłową oceną tego zjawiska, co pozornie może prowadzić do fałszywego wniosku, że problemu nie ma.
Na ogół jest tak, że w przypadku tego typu zjawisk społecznych o realnym problemie rodzima społeczność dowiaduje się o wiele za późno, bo instytucje państwa zdolne reagować są tylko na patologie przekraczające jakiś ogólnie tolerowany wskaźnik. Groźne konsekwencje jakiejkolwiek imigracji rozwijają się przez długi czas w kompletnej ciszy, niczym niepokojone. Pierwsza masowa emigracja Polaków po otwarciu się rynku zachodniego z punktu widzenia obywateli państw, które w najliczniejszym stopniu przyjęły ją na swoje barki, w negatywnych jej aspektach dalece przewyższała tę emigrację, która realizowała się dekadę później kiedy Polska była już w fazie znaczącego rozwoju cywilizacyjnego podnoszącego status życiowy potencjalnego emigranta. Aby oceniać trafnie negatywny potencjał tego zjawiska (nieuniknionego napływu imigracji do naszego kraju) trzeba nie tylko zwracać uwagę na efekty rysujące się wewnątrz polskiej społeczności, ale i na to jak wygląda poprawa statusu życia w krajach, z których emigracja do Polski napływa. Jeśli bowiem przez kolejne dekady Polska ma być skazana na przyjmowanie masowej imigracji, której pochodzenie będzie z krajów tkwiących w stagnacji jeśli chodzi o patologiczny wymiar ich społeczeństw, można śmiało założyć, że taka imigracja będzie w dłuższej perspektywie problemy w naszym społeczeństwie nawarstwiać. Daleką naiwnością jest sądzić, że jakakolwiek egzystencja w naszym społeczeństwie obcych nam kulturowo grup etnicznych, nie stanowi zagrożenia jeśli jednocześnie procesowi ich napływu nie będzie towarzyszyć poprawa jakości życia w krajach ich pochodzenia. Na dzień dzisiejszy jeśli chodzi o Polskę, wszelkie już zauważane i odnotowywane negatywne aspekty imigracji zarobkowej nie wykazują, że Polacy powinni się czegoś obawiać. Nie mniej jednak, potrzeba zorganizowania systemowej kontroli tego procesu na najwyższym poziomie powinna stać się dogmatem w funkcjonowaniu polskiego państwa. To bardzo ważne zadanie nie tylko dla polityków, ale i wszelkich ośrodków kształtujących opinię publiczną. Tego nie można traktować lekceważąco. Polska ma to szczęście, że ma możliwość czerpać z doświadczenia państw bogatego zachodu, które poprzez lekceważący i dalece „romantyczny” stosunek do obcych kulturowo przybyszów, sprowadziły na swoje społeczeństwa masę problemów. Na ten moment nie ma podstaw do siania strachu, ale zamykanie ust, wywieranie presji moralnej na wszelkie objawy krytycyzmu nawiązującego do możliwych negatywnych konsekwencji masowej imigracji – legalnej czy nielegalnej, było, jest i będzie postawą od której wszyscy powinniśmy trzymać się z daleka.
Komentowanie tego posta zostało wyłączone.